Tegoroczne wakacje spędziłam w Bułgarii z rodziną. Piękne widoki, cudowna pogoda. Nieco gorzej przedstawiała się oferta ulicznych bazarów. Wydaje się, że mieszkańcy miasteczka podrabiali absolutnie wszystko, od torebek LV poczynając, a na dresach adidasa kończąc. Po raz pierwszy w życiu weszłam do sklepu z butami i nie było absolutnie żadnych, które chciałabym kupić. Problem dotychczas był mi znany jedynie z opowiadań, w które, rzecz jasna , nie wierzyłam. Nie cierpię kupować na siłę, ale pamiątki z wakacji są dla mnie obowiązkowe. Znalazłam parę perełek na okolicznych straganach, jednak, w Sozopolu, które w wakacje pełni rolę kulturalnej stolicy sprzedawcy uliczni mieli ciekawszą ofertę.
Nieco etniczne naszyjniki, które choć mnie osobiście nie zachwyciły, znajdowały zwolenników. Po drodze minęłam Fashion Cafe, jednak czas na zwiedzanie był zbyt krótki, abym mogła spędzić w niej trochę czasu z aparatem. Przechodząc zdołałam jedynie zauważyć krzesła w lamparcie cętki.
Pojawiają się też chusty we wzory i perełki, ale stanowczo najwięcej jest muszli:)
Moje zakupy pojawią się tu już niebawem:)